Muzeum PGR w Bolegorzynie

„Praca – spokój – stabilizacja”. Taka maksyma widnieje przy wejściu do pierwszego w Polsce muzeum Państwowych Gospodarstw Rolnych w Bolegorzynie. Jest to miejsce jedyne w swoim rodzaju, gdzie absurd i groteska jedynie słusznego okresu w dziejach powojennej Polski, przeplatają się z nie tak dawną historią, przez wielu jeszcze wciąż pamiętaną.

Sentymentalna podróż w lata 60. i 70. XX wieku zaczyna się już na placu przed budynkiem muzeum. Pośród całego mnóstwa maszyn rolniczych można znaleźć takie, o których pamięć już powoli wygasa – kopaczki do ziemniaków, ręczne siewniki i żniwiarkę. Są też większe gabaryty: czechosłowacki Zetor 25 i kilkudziesięcioletni kombajn Vistula, wyprodukowany przez Fabrykę Maszyn Żniwnych w Płocku. Jednak prawdziwe wspomnienia rzeczywistości PRL zostają wprawione w ruch dopiero po przekroczeniu progów muzealnych izb. Któż dziś jeszcze pamięta pralkę „Frania”, maszynę księgującą, czy dalekopis? Jak głosi jeden z plakatów, „Polska Rzeczpospolita Ludowa to wspólne dzieło serc, umysłów i rąk” – a przy kolektywnej współpracy ówczesna myśl technologiczna musiała być, bez wątpienia, zaawansowana. Miłośników techniki z pewnością zainteresują modele silników Wankla, polskie odbiorniki radiowe Diora, radzieckie aparaty fotograficzne Zorka i Czajka a także urządzenie do strzyżenia owiec. Na zwiedzających czujnym okiem spoglądają ze ścian portrety Władysława Gomułki i Józefa Cyrankiewicza, a na półkach muzealnego księgozbioru można znaleźć m. in. 22 opasłe tomy dzieł Lenina. Znakomitym dopełnieniem ekspozycji są dziesiątki propagandowych transparentów i posterów (wśród nich można znaleźć takie perełki jak: „Niech żyje polska klasa robotnicza, przodująca siła narodu!” i „Pijcie odżywcze piwo państwowych browarów”), proporczyków oraz medali dla przodowników pracy socjalistycznej.

Muzeum powstało w 2008 r. Istniejący przed laty w Bolegorzynie PGR, którego upadek doprowadził do kryzysu większości tutejszych rodzin, po latach odrodził się w nowej formie. Wkrótce na bazie muzeum pojawiła się kolejna inicjatywa, tym razem w plenerze: Festyn Lipcowy z udziałem dawnych maszyn rolniczych, połączony z Wiejską Sceną Kulturalną. Paradoksalnie to dzięki niechlubnemu, PRL-owskiemu spadkowi, wieś ponownie stała się rozpoznawalnym punktem na mapie Pojezierza Drawskiego, oferując jedną z najbardziej oryginalnych atrakcji turystycznych w regionie.